Czym jest „fast fashion” – szybka moda?

 

Kiedy myślimy o środowisku, zazwyczaj myślimy o przemyśle naftowym, energetyce i paliwach, górnictwie, a nawet pożarach lasów i hodowli zwierząt. Rzadko przychodzi nam do głowy, że koszulki z metką „made in China” i 70% zniżką zanieczyszczają bardziej niż branże, o których wspomniałem. Jednak to, co kryje się za półką z okazjami, jest znacznie poważniejszym i często nieodwracalnym problemem, który wymaga naszej roli jako konsumentów, aby go powstrzymać.

To właśnie jest tak zwane „fast fashion”, czyli szybka moda, problem, który ostatnio zyskał większą popularność w mediach, ale przed nami jeszcze długa droga. Ale po pierwsze, co to jest fast fashion?

Termin ten został po raz pierwszy użyty na początku lat 90-tych, kiedy to New York Times użył go do opisania produkcji Zary, która potrzebowała zaledwie 15 dni, aby przenieść ubranie z etapu projektowania do sprzedaży w sklepach. Dzisiaj, marce e-commerce Shein udaje się wykonać ten sam proces w 7 dni. Chodzi tu głównie o duże ilości ubrań, które są wprowadzane na rynek zgodnie z „trendami” w bardzo krótkich okresach czasu, co oznacza, że stale wprowadzane są na rynek tony ubrań po bardzo niskich cenach, które są uzyskiwane metodami, które moglibyśmy nazwać nieetycznymi. Kolejną nieetyczną praktyką zarzucaną tym razem innej marce modowej H&M jest inwigilowanie pracowników.

Istnienie tego zjawiska nie jest zaskoczeniem, jeśli weźmiemy pod uwagę znaczenie i jakim lukratywnym biznesem jest odzież, stając się jedną z najbardziej międzynarodowych i najszybciej rozwijających się branż. Obecnie odzież i tekstylia stanowią 5% światowego handlu towarami, co czyni je czwartą co do wielkości gałęzią przemysłu. A jeśli chodzi o bardziej szokujące, ale równie realne liczby, to według organizacji pozarządowej Greenpeace w 2020 r. przemysł ten – w obliczu pandemii i wszystkiego innego – miał zarobić na całym świecie około 664,47 mld dolarów.

Wiadomo, że aby zwiększyć zysk bez konieczności zwiększania sprzedaży, należy zredukować koszty do minimum, a to osiąga się dzięki dwóm elementom: temu, z czego wykonane są ubrania i kto je produkuje.

Jeśli chodzi o pierwszy czynnik, widoczne jest użycie materiałów niskiej jakości, co sprawia, że ubrania są niemal jednorazowego użytku. Innymi słowy są to produkty o niskiej trwałości, o czym możemy się przekonać widząc, że nasze ubrania tracą kolor, kształt i szybciej się zużywają.

Nie jest to jednak jedyny problem dotyczący zastosowanych materiałów. Dwa najczęściej stosowane produkty w odzieży to poliester i bawełna, przy czym ten pierwszy materiał jest rodzajem żywicy plastikowej. 65% odzieży opiera się na polimerach, co przekłada się na 700 milionów baryłek ropy naftowej wykorzystywanych do produkcji włókien z tego materiału, których produkcja podwoiła się od 2000 roku. Oczywiście zastosowanie tego materiału polega nie tylko na jego wszechstronności, z którego wykonuje się wodoodporne kurtki czy delikatne szale, ale także na wygodzie, ponieważ materiał jest lekki, łatwy do czyszczenia i niedrogi.

Nie ma wątpliwości, że problemem związanym ze stosowaniem tych materiałów – i ogólnie z masową produkcją odzieży jest ich wpływ na środowisko. Proces przetwarzania włókien plastikowych w tekstylia jest procesem energochłonnym, wymagającym dużych ilości paliwa i uwalniającym lotne cząsteczki i kwasy, takie jak chlorowodór. Ponadto, włókna syntetyczne wykonane z tworzyw sztucznych, takich jak poliester, nylon i akryl, potrzebują setek lat, aby ulec biodegradacji. Jest to szczególnie niepokojące, jeśli weźmiemy pod uwagę, że wiele mikroplastików z tych tkanin jest uwalnianych do oceanu przy każdym praniu, co stanowi około 500 000 ton rocznie.